top of page

Dziwne prawo, ale prawo – część 1: wszystkie jesiotry Jej Królewskiej Mości

Bywa, że kodeksy, statuty, legislacje, tudzież inne dekrety, zamiast straszyć czy nudzić posępną literą prawa, przybierają postać dziwacznych bohomazów, przestarzałych i niemalże bezsensownych jurysdykcji, kleksów na konstytucyjnych kartach. Dziś przedstawię kilka z mych ulubionych kuriozalnych okazów rodem z UK, które nieodmiennie kojarzę ze śmietanką brytyjskiego humoru, choć wątpię, by były zamierzonym żartem. Zaznaczam też, że poniższe treści są efektem wertowania Internetu, nie zaś faktycznych dokumentów prawnych, których jedynie fragmenty odnajdowałem to tu, to tam. Mam jednak nadzieję, że udało mi się odsiać ziarno od plew na tyle skutecznie, by serwowany wpis nie pozostawił historyczno-prawniczego niesmaku.



WSZYSTKIE WYRZUCONE NA BRZEG WIELORYBY I JESIOTRY NALEŻĄ DO RZĄDZĄCEGO MONARCHY


W swej oryginalnej postaci owo już niemalże niefunkcjonujące prawo brzmiało:

The King shall have throughout the realm, whales and great sturgeons taken in the sea or elsewhere within the realm, except in certain places privileged by the King.

W tym miejscu pozwolę sobie wtrącić skromną lekcję słownictwa:

  • whale – wieloryb

  • sturgeon – jesiotr

  • realm – królestwo

Zatem monarsze przysługiwało prawo do wszystkich wielorybów i jesiotrów złowionych lub inaczej zdobytych na terenie królestwa, wyłączają obszary uprzywilejowane przez owego monarchę. Powiem krótko: nice!

Z powyższego jasno wynika, że również morska fauna wyrzucona na brzeg objęta jest omawianą jurysdykcją. W praktyce oznaczało to, że znalezione na plaży wieloryby i jesiotry wpierw oddawane były królowi, który następnie decydował co też z nimi uczynić. Jednakowoż na monarszych barkach spoczywa ciężar wielu obowiązków większej wagi, toteż nie chcąc trapić się problemami morskiej padliny, król łaskawie zezwolił na podejmowanie decyzji w tej kwestii urzędnikowi o wdzięcznym tytule Receiver of Wreck.


Ów urząd istnieje do dziś, lecz Receiver of Wreck nie traktuje już znalezionych wielorybów i jesiotrów jako priorytetowej własności Elżbiety II, nie frasuje też Jej Królewskiej Mości informacjami o każdym wyrzuconym na plażę okazie. Z drugiej strony, nieroztropnie byłoby pozostawiać ryby i walenie bezpańskimi, jeszcze by się zmarnowały, albo potknąłby się kto o dajmy na to płetwę takiego płetwala, kostkę skręcił, odszkodowanie trzeba by płacić… Tak więc wyrzucona na brytyjskie brzegi fauna przekazywana jest obecnie Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, za co wciąż odpowiada nasz poczciwy Receiver of Wreck, jak również często ubiegające go lokalne służby mundurowe, z policją na czele.


TYLKO MONARCHA MOŻE SPOŻYWAĆ NIEME ŁABĘDZIE


Pięknie! Jakby wielorybów i jesiotrów było mało… Ów prawo również ma swój początek w zamierzchłej jurysdykcji średniowiecza, kiedy to wszystkie bez wyjątku łabędzie należały do monarchy, który rozporządzał nimi wedle woli i kaprysu. Ptaki tłumnie gościły na arystokratycznych ucztach i biesiadach, podawane na wiele sposobów, mniej lub bardziej wykwintnych. Dziś jedynie Łabędź niemy (Cygnus olor) cieszy się specjalnymi względami i może być spożywany jedynie przez królową, jej faworytów i pupilków, a także przez gości St. John's College w Cambridge, którzy jakimś chytrym sposobem musieli zaskarbić sobie przychylność korony względem łabędziego mięsiwa. Każdy jeden niemy łabędź na terenie Wielkiej Brytanii jest własnością Elżbiety II i dwóch założonych w XII wieku londyńskich gildii: Worshipful Company of Vintners oraz Worshipful Company of Dyers, słynnych z dorocznej ceremonii o nazwie Swan Upping, o której poczytajcie sobie na Wikipedii.



ZABRANIA SIĘ BRYTYJSKIM POSŁOM NOSZENIA ZBROI W PARLAMENCIE.


Prawo to nigdy nie zostało zmienione czy unieważnione i obowiązuje od 1313 roku, kiedy to uchwalono ustawę Coming armed to Parliament. Moim skromnym zdaniem obecnie wielce ryzykownym byłoby unieważnienie ustawy, jako że mało który zdroworozsądkowo myślący poseł powstrzymałby się od paradowania na obradach w zbroi. Raz, że nie straszne mu wtedy ataki wrażych parlamentarzystów; a dwa – cóż, w zbroi wygląda się… no, lepiej. Silniej, bardziej męsko, dostojniej, a co za tym idzie – bardziej charyzmatycznie. W polityce takie kwestie są kluczowe…

bottom of page